sobota, 9 grudnia 2017

Rozdział IV

My Chemical Romance - Summertime 

(Kocham, po prostu kocham <3)

(Wiktoria)

To zabawne, gdy budzę się radosna jak nigdy, mogę wmawiać sobie, że Justyna, Ondrej i wszyscy nie mają racji, ale prawda jest taka, że go kocham..  Powinnam dostać nagrodę za błyskotliwość roku, bo to co się stało jest bardzo mądre. Mogłabym zakochać się w prawie każdym, a zakochałam się w piłkarzu i to jakim... Zabawne jest to jak życie może się potoczyć. Uwielbiasz kogoś, a później spotykasz go i się w nim zakochujesz...  
Pomijając to, że odwzajemnienie uczuć ze strony Reusa jest dość nieprawdopodobne, to na dodatek bardzo tęsknię za Justyną... Mam pomysł! Odwiedzę ją, przemyślę to wszystko, a potem się zobaczy jak to będzie. Poznam kilka nowych ludzi i myślę, że będzie sympatycznie...

(Basia)

Życie jest dziwne i to bardzo. Jeszcze niedawno byłam w Norwegii, a teraz siedzę w domu mojej można powiedzieć przyjaciółki w Londynie i to w dodatku z piłkarzami, którzy przez większość mojego życia nie mieli dla mnie żadnego znaczenia. Moje podejście do piłki nożnej trochę się zmieniło, nie jest mi już tak obojętna. Może to za sprawą Belga, ale to nie jest ważne w tym momencie...  Tom wrócił już do Norwegii, bo ma konkurs Letniego Grand Prix i musiał lecieć. Zostałam tak jakby sama. Tęsknie za rodziną, moimi norweskimi „braćmi”, ale najbardziej za Maćkiem. Tak dawno
nie rozmawiałam z nim przez Skype, nie mówiąc już o widzeniu go na żywo. Miało to miejsce może pół roku temu w Święta Bożego Narodzenia. To smutne, że przez tak długi czas nie widziałam swojej prawdziwej rodziny. Teraz nawet nie mam komputera, żeby choć przez chwilę zobaczyć jego twarz...

                                                             ***
(Justyna)

Siedziałam w pokoju i grałam z Davidem w jego durną grę na telefon (tak ja też jestem jej mistrzem, dlatego jest durna), gdy nagle do środka weszła Wiktoria i krzyknęła „Niespodzianka!”. Bardzo się ucieszyłam, w końcu tak dawno się nie widziałyśmy. Naskładało się też dużo spraw do obgadania, m.in. jej znajomość z Marco. Dlatego postanowiłam, że we czwórkę (ja, Basia,Wiktoria i Ania) pójdziemy razem na kawę do galerii i porozmawiamy o ważnych rzeczach. Przy okazji Wicia pozna Basię i wiem, że na pewno się polubią... Poinformowałam je i poszłyśmy na nasze babskie spotkanie. Zapowiadała się świetna zabawa, ale w takim towarzystwie to nic dziwnego...
Basia bardzo dobrze dogadała się z Wiktorią, a nawet świetnie. Wiedziałam, że tak się stanie, bo mają podobny typ charakteru... Rozmawiałyśmy na różne tematy, a w końcu zeszłyśmy na temat CHŁOPAKÓW. Szczerze mówiąc nienawidzę o nich rozmawiać, a jednak z drugiej strony uwielbiam.
- Wiktoria wiesz, że Mario powiedział mi, że Marco się w kimś zakochał...- można się domyślić, że w tym momencie na twarzy miałam uśmiech szerszy nisz Marinus Kraus (dla tych co nie wiedzą, jest to niemiecki skoczek narciarski ;) ).
- ZAMILCZ...- powiedziała i zrobiła się cała czerwona.
- Zakochana para Marco i Wiktoria!- zaczęłam dość głośno krzyczeć, a ludzie zaczęli się na nas patrzeć, czym wprowadzili Wiktorię w jeszcze większe zawstydzenie. W końcu mówiłam nie o byle kim, tylko o Reusie...
- A kim jest dla ciebie Mario skoro mówi ci o takich rzeczach?- wtrąciła się Basia.
- Cicho Hazardowa. To tylko mój kolega, no i wiesz, nie spałam w jego ramionach...- spojrzałam na Basię.-... ani w jego pokoju...-powiedziałam do Ani. 
- Mario spał w twoim pokoju!- krzyknęła Basia, próbując się bronić.
- Na dywanie...- powiedziałam i spojrzałam w bok, bo coś usłyszałam...- No nie! O wilku mowa, a właściwie o wilkach.

Wtedy one też zobaczyły to stado wilków i to dość pokaźne, bo składało się z dziewięciu piłkarzy: Roberta, Edena, Thibauta, Mario, Oscara, Davida i nie wiem skąd ale Juliana, Hummelsa i Marco.

Błagałam aby nas nie zobaczyli, ale z moich błagań nici. Zawsze mam to moje charakterystyczne "szczęście"... Zauważył mnie David i było już po nas... Przyszli i się dosiedli, a było przy tym trochę problemów, bo było mało krzeseł, ale jakoś sobie poradzili... niestety. Wiktoria była wręcz zachwycona Hummelsem, a Marco wyraźnie nie był z tego powodu zadowolony(co było dość zabawne, bo on go zaprosił tak samo jak Juliana), zresztą tak jak ja, tyle, że z innego, wiadomego powodu...

- Jak na ciebie patrzę to przypomina mi się ta imprezą...- powiedział Hummels ze śmiechem, ale mi do śmiechu nie było. Byłam wkurzona i zażenowana. Było mi wstyd za to co kiedyś zrobiłam. Chciałam się zapaść pod ziemię, a wtedy ktoś złapał mnie za rękę by mnie pocieszyć. To był Julian.
- Dzięki- powiedziałam cichutko i się lekko uśmiechnęłam. 
- Marco, muszę coś kupić... Pomożesz mi!!!- powiedział nagle Mario i po chwili poszli.




(Mario)

Hummels mnie naprawdę wkurzył. Jest moim przyjacielem, ale mam ochotę go zabić. Jak on mógł  zacząć o tym mówić? Jeszcze Julian trzymał ją za rękę... Dlatego musiałem zmyślić, że muszę coś kupić. Oby nikt nie zauważył, ale patrząc na zaciesz na twarzy Reusa- on już wie, ale i tak pyta by zachować pozory...
 - Co się dzieję?- pyta Marco.
 - Nie domyślasz się?
 - Mój szósty zmysł podpowiada mi, że chodzi o    Justynę...
 - Nie mylisz się.
 - Wiedziałem, że się w niej zakochałeś.-powiedział 
i zaczął się ze mnie śmiać.
 - Nawet nie wspomnę o tym jak zareagowałeś na to  jak Wiktoria zaczęła szaleć ze względu na Hummelsa, a nie ciebie...
 - Masz rację... Widzisz ja przynajmniej mam odwagę by się przyznać.
 - Dobra królu odwagi, czy ona o tym wie?...- i spojrzałem na jego zakłopotaną minę.- No właśnie.
 - W każdej chwili może się dowiedzieć... A ty co czujesz do Justyny?
 - Nawet nad tym nie myślałem. Naprawdę mi się spodobała, ale raczej nie nazwałbym tego miłością.
- Czy ty się nią bawisz?- spytał niezbyt zachwycony tą sytuacją.


    Nie wiem co mu odpowiedzieć, bo wszystko co mógłbym mu powiedzieć nie będzie w 100% prawdą...
    - W sumie, to chyba nie... Naprawdę mi się podoba, ale nie mam pojęcia czy cokolwiek do niej czuję. 
    - Chcesz wiedzieć co o tym myślę?
    - Dobrze by było...
    - Moim zdaniem się w niej zakochałeś, ale boisz się, bo nigdy czegoś takiego nie czułeś.- powiedział ze swoim charakterystycznym reusowym śmiechem.
    - Sam nie wiem, co myśleć o tym co powiedziałeś. Lepiej już wracajmy.


      Wróciliśmy, a Justyny i Humelsa nie było. Tak, nie byłem tym zachwycony... Naprawdę mam problem ze swoimi uczuciami, nawet nie wiem czy istnieją.

       (Justyna)

      Mam ochotę zabić Hummelsa! Przynajmniej Julian okazał się być fajnym chłopakiem... Mario poszedł. Dłużej już tego nie zniosę. Dlaczego moje życie musi być takie męczące i skomplikowane?
      - Mats, możemy pogadać?- zapytałam lekko zdenerwowana (lekko to zdecydowanie odpowiednie słowo).
      - Okey.- powiedział lekko zdziwiony, najprawdopodobniej moim zdenerwowaniem.
      - Błagam cię, zamknij się IDIOTO. Nie mów o tamtym wydarzeniu, bo byłam młoda, głupia i pijana. Nie wiem jak można być takim DEBILEM jak ty...- krzyczałam. (właśnie wybuchł wulkan, który zniszczy wszystko co stanie mu na drodze)
      - Co ci jest?- zapytał zdziwiony i trochę przestraszony Hummels.
      - Przepraszam... Po prostu pewnie teraz ktoś uważa mnie za idiotkę. 
      - Nie ważne...- dodałam.
      - Mario?
      - Tak...
      - Przepraszam.
      - Nie, to ja przepraszam. Wracajmy już...
      - Justyna, zaczekaj chwilę... Wiem, że takie rady ode mnie nie są zbyt na miejscu i jestem ostatnim człowiekiem, który powinien ich udzielać, ale znam Mario dużo lepiej niż ty. Uważaj na niego.
       Nie wiem co myśleć o jego słowach, zbyt wiele rzeczy jest zbyt skomplikowanych, więc lepiej zapomnieć o tym co Mats powiedział, mimo że może to być dość ważne...

        Gdy wróciliśmy Mario na szczęście już zastaliśmy Mario na miejscu, ale gdy tylko nas zobaczył poszedł. Marco chciał iść za nim, ale Wiktoria go zatrzymała... Czym w tej trudnej życiowej chwili dała mi trochę radości. Oni muszą być razem! I będą, a mówi to jasnowidz Justyna... Gdybym tylko umiała tak dobrze patrzeć w swoją przyszłość, bo teraz widzę jedną, wielką, czarną dziurę...

        (Wiktoria)

        Nie mogłam przepuścić okazji do spędzenia czasu z miłością mojego życia, więc nie mógł teraz sobie od tak po prostu pójść. 
        - Marco zaczekaj, może pogadamy.
        - Okey.- entuzjazm na jego twarzy mówi, że ma ogromną chęć na rozmowę ze mną. Czuję się dzięki temu "świetnie".


          Poszliśmy się przejść po galerii, ale rozmowa wyraźnie nam się nie kleiła, zwłaszcza z jego strony. - - Powiem ci, że bardzo podoba mi się Londyn. Jestem tu pierwszy raz.
          - Uhmmm...
          - Myślę, że jeszcze kiedyś tu przyjadę.
          - Tak. (zaraz umrę...)
          - Ale i tak wolę moją Słowację.- powiedziałam z lekko wymuszonym śmiechem, bo łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
          - Uhmmm...


            Za chwilę się wkurzę i pobiegnę z płaczem nie wiadomo gdzie. Teraz już wiem, że on nie czuję tego samego. Jak ja w ogóle mogłam sobie pomyśleć, że on, Marco Reus może mnie kochać? Jestem idiotką...
            - Myślisz, że zaraz wybiegnie stamtąd jednorożec?
            - Tak.- zaraz go zabiję, on mnie w ogóle nie słucha.
            - Marco! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Obraziłeś się na mnie czy po prostu nie chcesz ze mną rozmawiać?- zawsze można mieć nadzieję, że to ta pierwsza opcja.
            - Nie...-zaprzeczył, a w głowie zrodziła mim się jedna myśl... Nieco szalona...
            - AAA!! Już wiem.... hahahhaha
            - Co?
            - Jesteś po prostu zazdrosny...

                                                ***

              Brak komentarzy:

              Prześlij komentarz