poniedziałek, 5 lutego 2018

Posłowie...


My Chemical Romance - The Light Behind Your Eyes (Lyric Video)  




Witajcie... To była naprawdę ciekawa przygoda. Wiem, że raczej macie to gdzieś (bo właściwie czy w ogóle ktoś to czyta?xd nie wiem czemu ale wprawia mnie to w radość... Jestem trochę CHORA :D), ale przyjmijmy, że mam swoich odbiorców i że choć w niewielkim procencie przypadła wam do gustu ta historia... Na początku wszystko miało być inaczej, dosłownie wszystko. UWAGA SPOJLERY!!! Mario miał być świetną postacią, która miała po wielu perypetiach ostatecznie być 

z Justyną, ale... No właśnie ale. Po pewnym czasie zaczęłam szczerze nienawidzić tą postać i to do tego stopnia, że po prostu całkowicie zmieniłam koncepcje... Z Basią też miało być inaczej, początkowo miała być ostatecznie z Thi, ale coś poszło nie tak... Nie wiem, naprawdę nie wiem. A jedynie u Wici wszystko było tak, jak miało być. 
Zabawne w tej historii jest to, że Justyna, która miała być tylko i wyłącznie mą imienniczką, uzyskała wiele moich cech i właściwie moją duszę. To zabawne jak historia może się obrócić przeciw nam... Najchętniej rozpisałabym się tu i zaczęła paplać o kompletnie nie ważnych rzeczach, ale by nie przedłużać, dodam jeszcze kilka, dosłownie kilka prostych zdań...
Dziękuję wam za to, że czytaliście (lub nie) tą zabawną inaczej historię. Mam nadzieję, że choć trochę wam się spodobała i że dała wam choć trochę szczęścia. To już niestety (lub stety) koniec, ale wszystko go ma, a może to początek? Zinterpretujcie to dowolnie. Chciałabym was poprosić o jedną małą rzecz... Jeśli macie taką chęć to napiszcie w komentarzu swoją opinię na temat tego fanfiction (jestem gotowa na konstruktywną krytykę xd). Mam też do was jedno pytanie... Chcecie jeszcze poczytać jakieś moje opowiadania, bo mam jeszcze parę rzeczy w zanadrzu? :D 
Ale na razie, żegnajcie <3 <3 A i jeszcze jedno: Nigdy nie pozwólcie im zabrać światła za waszymi oczami <3

Rozdział X

twenty one pilots: Tear In My Heart [OFFICIAL VIDEO] 

(ojj tak <3)

  (Julian)

Opowiem wam o czymś dziwnym... O czymś bardzo dziwnym i tak pogmatwanym, że sam niekiedy 
się w tym gubię. Zaczęło się tak jak zawsze, czyli zwyczajnie... Robert zaprosił mnie na swoje urodziny i byłem z tego powodu po prostu zachwycony, bo „uwielbiam” imprezy. Spodziewałem się, że nie będzie za ciekawie. Na początku tego typu zabawy są zabójczo drętwe, chyba że kogoś spotkasz... 
Wchodzę z myślą, że umrę z nudów i widzę JĄ. Nie znam jej, nawet nie wiem kim jest, 
a przyciągnęło mnie do niej to, że jest jedyną osobą na tej imprezie, która nie piję, tak jak ja. 
Z bliska okazała się być bardzo ładną dziewczyną, która z każdym wypowiedzianym słowem stawała się dla mnie coraz bardziej wyjątkowa. Tak ta impreza zaczęła się robić coraz ciekawsza...
- Uwielbiam takie imprezy...- powiedziałem z ironią. 
- Kolejna rzecz, która nas łączy.- powiedziała ze śmiechem.
- Myślałem, że będzie gorzej. Dzięki tobie ta impreza jest naprawdę fajna. 
- Powiem ci, że muszę powiedzieć to samo. Rzadko spotyka się tak fajnego chłopaka na IMPREZIE.
- Dzięki... Zatańczysz?- zapytałem, a ona się zgodziła. Niby to nic, ale w tamtym momencie było to dla mnie bardzo ważne. Właściwie, to nawet teraz jest... 
Była jedyną dziewczyną, która ze mną rozmawiała nie ze względu na to kim jestem. W jej towarzystwie czułem się świetnie. To była najlepsza impreza w moim życiu, która niestety się skończyła. A wtedy dowiedziałem się, że jest siostrą Roberta. Wtedy też dała mi małą karteczkę, na której był jej numer. Uśmiechnęła się i ten uśmiech był ostatnim gwoździem do mojej trumny. Zakochałem się w niej... Niestety karteczkę zabrał mi Reus i zgubił w niewyjaśniony sposób. Chciałem go zabić, bo naprawdę mi na niej zależało...
- Uuuu Julian się zakochał!- zaczął się ze mnie nabijać Reus.
- Zamknij się!
Tak to się zaczęło... Niby prosta historia, a przerodziła się w coś pięknego. Nie zawsze było łatwo, bo przez długi czas ona nic do mnie nie czuła, a ja wręcz przeciwnie. Było wiele przeszkód, a m.in. Mario, który prawie to wszystko popsuł, ale w końcu... Przyszedł ten dzień, ten dzień w którym leżała w szpitalu i wszystko się zmieniło, a później- żyli długo i szczęśliwie...


                            KONIEC (DEFINITYWNY)

środa, 3 stycznia 2018

Rozdział IX, czyli kropka nad i

Robin Schulz - Shed A Light

(Ta pieśń tak bardzo tu pasuję... tak bardzo <3) 

(Justyna)    

Nie zwolniłam i uderzyłam w drzewo z dużą siłą. Co dalej? Czarna dziura...

***
Wpadam w bardzo dziwny stan i trudno mi określić, czy jest to rzeczywistość czy sen. Nie mam nawet pewności czy jeszcze w ogóle żyję. Widzę tego idiotę MARIO, który błyskawicznie zmienia się w Juliana i tak w kółko. To tak bardzo realne, że to musi być sen i to bardzo męczący. Później po mojej głowie "biega" mnóstwo obrazów w tym samym czasie, co za chwilę sprawi, że mój mózg pęknie. W końcu ta chora karuzela na szczęście się kończy i widzę po prostu Juliana i wtedy się budzę... Otwieram oczy i zastanawiam się gdzie jestem. Drogą dedukcji doszłam do tego, że to musi być szpital, bo mam podpiętą kroplówkę i leżę w szpitalnym łóżku. To spora wskazówka. W dodatku otacza mnie ten specyficzny zapach szpitala... 
Rozglądam się po sali, zauważam kalendarz i datę. Jestem tu od trzech dni... Sala z początku wydała mi się pusta, nikt nie zechciał odwiedzić Justyny w szpitalu, która trafiła tu w bardzo głupi sposób. Znów sama- pomyślałam i zauważyłam, że na krzesełku śpi ON