sobota, 1 lipca 2017

Rozdział II

(Basia)

Wraz z Tomem szukaliśmy swoich miejsc na Stanford Bridge. W końcu je
znaleźliśmy i wtedy właśnie zaczął się mecz. Obok nas siedziałajakaś dziewczyna. Polka. Cały czas krzyczała „Dawaj Lewy”(co z tego, że mecz się jeszcze nie zaczął :| ). Fanka Bayernu. Wydaje się sympatyczna.
- Wierna fanka?- zapytałam.
- Można tak powiedzieć, ale bycie jego siostrą to chyba coś więcej.- powiedziała z uśmiechem. 
- Jesteś jego siostrą???- zapytałam zdziwiona.
- Tak. Nie widzisz tego podobieństwa?- zaczęła się śmiać.- Wiem jestem do niego w ogóle nie podobna. Mam na imię Justyna. Czekaj za moment zgadnę czyją jesteś siostrą... Hmmm. Macieja Kota? 
- Skąd wiesz?
- Jestem jasnowidzem... - powiedziała ze śmiechem. - A tak na serio to jesteś do niego podobna. 
- Wiem... Jestem Basia.
- Miło mi cię poznać, ale chciałabym skupić się na meczu. Porozmawiamy później, jeżeli coś nie spadnie z nieba... 
- Okey...
Sympatyczna dziewczyna i troszkę dziwna, ale w dobry sposób.Siostra Lewandowskiego.Powiedziałabym Tomowi, ale on nie do końca lubi Bayern. Próbuję skupić się bardziej na meczu i w tym momencie pada pierwsza bramka. Bramka dla Bayernu. Strzelił Lewandowski. Justyna się bardzo cieszy, ale Tom wręcz przeciwnie. W dodatku parę minut później Fabregas dostaję czerwoną kartkę... Tom jest załamany. Bayern ma absolutną kontrolę nad meczem, ale jedna zmiana dała nadzieję na wygraną. Na boisko wszedł Eden Hazard i po zaledwie minucie strzelił wyrównującą bramkę. Jednak mecz zakończył się remisem 1:1. Mimo tego i tak wszyscy się cieszyli, bo to tylko mecz towarzyski (taaa na pewno). Zaczęłam rozmawiać z Tomem, kiedy nagle coś uderzyło mnie w głowę tak, że straciłam na moment przytomność... Gdy otworzyłam oczy leżałam na ziemi i patrzył się na mnie Tom, Eden Hazard(???) i Justyna.
Okazało się, że patrzący na mnie piłkarz Chelsea wkurzył się i kopnął piłkę w trybuny, a ta trafiła akurat w moją głowę. Przypadek... Wszyscy strasznie się zmartwili, a mi się kompletnie nic nie stało. Eden bardzo się przejął już chciał dzwonić po pogotowie, ale odmówiłam i kazałam mu iść.
- Na pewno nic ci nie jest?- zapytała lekko przestraszona Justyna.
- Jak ty to przewidziałaś?!? - krzyknęłam. 
- Mówiłam, jestem jasnowidzem... Na pewno dobrze się czujesz?
- TAK!!! 
- Dobrze, więc możesz iść na imprezę Bayernu i Chelsea! Tom ty też możesz iść...
Oczywiście, że się zgodziłam. Mam szansę poznać tylu sławnych i wspaniałych ludzi, a w tym Edena. W sumie to jest nawet przystojny. Co ja mówię?!? Chyba rzeczywiście ta piłka mi zaszkodziła, bo z moją głową jest coś nie tak...

(Justyna)

  *DZIEŃ PRZED MECZEM*
  Przyjechała Wiktoria i Anna. Dostałam kołdrę z graczami Bayernu od Wici i ramkę z naszymi wspólnymi zdjęciami od Ani. Cały dzień rozmawiałyśmy, a ja próbowałam wyciągnąć od Anny czy czuję coś do mojego kochanego braciszka. Niestety bezskutecznie, ale ja i tak wiem swoje. Jest przecież impreza, na której razem będziemy i nie zabraknie też tam Roberta. <3
***
Ten dzień można zaliczyć do udanych... Remis Bayernu z Chelsea, poznałam Basię i za chwilę będzie świetna impreza. Poznam tego Mario, o którym mój brat ciągle nawijał...
Wszyscy już są i zapowiada się świetna imprezą, na której nie zabraknie alkoholu, ale ja jestem abstynentką. Długa historia...
- Jak się bawisz?- zapytałam mojej nowej koleżanki.
- Jest troszkę nudno... 
- Zaczekaj aż się upiją... Będziesz chciała żeby znów było nudno.
- Mogę prosić cię do tańca?- zapytał mnie chłopak, którego nie znam. MARIO. Nie wiedziałam, że on jest taki przystojny... 
- Oczywiście... Wreszcie mam okazję cię poznać.
- Ja już cię znam... Z widzenia.- powiedział Mario. 
- Jak to?
- Wiesz, byłaś kiedyś na imprezie Borussi i całowałaś się z Hummelsem.. 
- Boże!!! Ty tam byłeś... Byłam strasznie pijana i nie wiedziałam co robię. Było mi strasznie wstyd, od tamtego czasu nie tknęłam ani razu alkoholu i nigdy więcej... Przepraszam źle się czuję. Muszę wyjść...
- Okey...- odparł z lekkim smutkiem, wiedział, że nieświadomie mnie zranił. 
Wyszłam z mojego domu w ciemną noc. Jest zimno, a ja mam tylko koszulkę z krótkim rękawem. On wszystko widział i ma mnie teraz za jakąś idiotkę, zwłaszcza dlatego że Hummels jest żonaty. Wydaję się naprawdę miłym chłopakiem...

(Basia) 

Impreza jak na razie jest nudna i już miałam wychodzić, gdy nagle pojawił się Eden i dwaj inni gracze Chelsea. 
- Gdzie się pani wybiera?- pyta Hazard ze śmiechem.- To jest Oscar i Thibaut.
- Cześć. Jestem Basia.- powiedziałam.
- Ładne imię.- powiedział wysoki, młody bramkarz. 
- Dzięki.- powiedziałam z uśmiechem. 
Później tańczyłam z kim popadnie,w tym z każdym z tej trójki z osobna i w niewiadomy sposób stałam się tak pijana, że ledwo stałam na nogach. Musiałam usiąść. Rozmawiałam ciągle z Thi i Oscarem o jakichś głupotach i w ogóle nie miałam kontroli nad tym co mówię.
- Thi, wiesz, że jesteś przystojny??? - co ja mówię.
- Jesteś strasznie pijana i pleciesz głupoty...-powiedział młody Belg. 
- Chyba trzeba cię odstawić do domu...- dodał Brazylijczyk.
- Jeśli chcesz mnie odstawiać aż do Norwegii, bo tam mieszkam...- powiedziałam, a właściwie to wymamrotałam. 
- No to będziesz spała tutaj...- powiedziała Justyna, która była bardzo wkurzona i nie wiadomo skąd się tu nagle wzięła.
- Coś się stało?- zapytał ją Oscar.
- Niestety żyję wśród pijanych debili... 
- Znam ten ból.- powiedział Thi. 
Po chwili Justyna poszła do swojego pokoju na górę, a ja chciałam gdzieś iść, ale okazało się to niemożliwe. Wtedy przyszedł Eden.
- Siema piękna.- powiedział do mnie. 
- Cześć przystojniaku.- chyba połączenie alkoholu i tego, że dostałam wcześniej piłką w głowę, nie jest dobre. (Niektóre konwersacje sprawiają, że wybuchają oczy i mózg jednocześnie...) Rozmawialiśmy z Edenem w najlepsze, a dwóch innych graczy Chelsea zeszło na bok. Śmiałam się i przytulałam Hazarda, a wtedy Thi gdzieś poszedł, ale niezbyt się tym przejęłam
  
(Wiktoria) 

Siedziałam na trybunach, gdy zabrzmiał końcowy gwizdek meczu Hertha BSC- Borussia Dortmund. 1:1! Jestem dumna z mojego brata, bo zagrał świetny mecz i strzelił piękną bramkę. Bardzo się cieszyłam i strasznie chciałam go przytulić, a jeśli nie jego to wszystkich do koła. Szybko pobiegłam w dół gdzie byli piłkarze, ale było tam strasznie ciemno. Wydawało mi się, że widzę mojego brata, więc go przytuliłam... 
- Bardzo mi to schlebia, ale chyba mnie z kimś pomyliłaś...- powiedział zdecydowanie nie mój brat. 
- Boże, przepraszam. Myślałam, że...- i wtedy zobaczyłam jego twarz. Ciągle go przytulałam, ale to nie było najlepsze. Najlepsze było to, że przytulałam Marco Reusa. Osobę, której plakaty wiszą w moim pokoju i osobę, którą uwielbiałam, uwielbiam, i uwielbiać będę...
-Nie wiem jak to się stało, ale rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a ja całkowicie zapomniałam o moim braciszku. 
- Pójdziesz ze mną na kawę? Teraz... 
- Jest po 22!!! 
- Co z tego... 
Tak właśnie wylądowałam w kawiarni z Marco... Tak, to jest najpiękniejszy dzień w moim życiu i nie mogą tego zepsuć nawet jego fanki, które gdy go widzą piszczą. On jest skupiony tylko na mnie! Na zwykłej Wiktorii ze Słowacji! Nie wierzę... W końcu te cudowne chwilę się kończą i Marco musi iść. Jednak ja jestem tak szczęśliwa, że nie dociera to do mnie. Wracam do domu z zacieszem na twarzy i po prostu muszę opowiedzieć o tym Justynie... Włączam Skype i czekam aż moja przyjaciółka przyjdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz